Chore dusze
Prosić będę tylko o szklankę limonady i ruszam dalej.
— Mieszkam z siostrą moją, która ma u siebie kilka osób znajomych — rzekł grzecznie pan Ferdynand.
— Nie chciałem panu czynić subiekcyi.
— Mnie? — rozśmiał się, ramionami ruszając, przybyły.
— Ale ja nigdy najmniejszej subiekcyi nie doznaję, czy mi się zdarzy w szynku na Transtewerze znaleźć między obdartusami, czy w królewskim salonie wśród ekscelencyj.
Ludziom i panu zrobiłbym subiekcyą sobą, to rzecz inna. Nie jestem podobno tak ubrany, abym godzien był zaprezentować się w salonowem towarzystwie.
Jestem włóczęgą, turystą i nie spodziewałem się wcale znaleźć u pana kobiety — przepraszam, poprawił się — powinienem był powiedzieć damy!
Wyraz "damy" wymówił z przyciskiem i ironią, popatrzył na siebie i strój swój, wistocie bardzo niesalonowy i rozśmiał się pocichu.
Tymczasem służący po drugi już raz przyszedł, znowu cóś do ucha szepnąć panu Ferdynandowi. Młodzieniec wahał się z odpowiedzią.
Można się było domyślać łatwo, że pani Liza zapraszała gościa brata swego do salonu, nie wiedząc jak wygląda, a on nie śmiał go tam wprowadzać.
Pan Wiktor, którego to wcale nie obchodziło, ocierając z czoła pot i pył wielką chustką, niezbyt już świeżą, przypominał się tymczasem służącemu o szklankę limonady.
— Pozwolisz mi pan na jednę minutę wybiedz do siostry? — zapytał gospodarz.
Gość skłonił się przyzwalająco.
Pan Ferdynand szybkim krokiem wpadł do saloniku, w którym panowało milczenie. Wszyscy byli zaintrygowani.
— Chcesz abym gościa mojego tu wprowadził — zawołał żywo do siostry — ale kazałem ci już powiedzieć, jak jest ubrany.
Wraca pewnie z przechadzki, a nie wiedział że nie sam tu mieszkam. Rozpowiadałem ci o mojem spotkaniu z tym oryginałem w Colosseum, jak dziwacznie wygląda i mówi ten turysta-Diogenes..
. Jakże chcesz...
— Cóż to szkodzi, że nieubrany?
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 Nastepna>>