Chore dusze
Emil Marya, w potrzebie zmieniający często przekonania, co mu przychodziło z łatwością, gdyż stałych w sobie nie miał, a wrażeniom ulegał — nie wiedząc w którą stronę
może się puścić bezpiecznie, zasępił się i zadumał.
— A wy? — zapytał — a wy?
— Ja? Lubię rozmaitość! — odparł Wiktor wesoło.
— Bawi mnie zkolei lud prosty, cygańska fantazya artystów i przyzwoity, wonny szczebiot salonów. Wszędzie są ciż sami ludzie, w różnych tylko strojach, wszędzie typy ciekawe.
— Ale tak, masz słuszność! stokroć masz słuszność! złote słowa! — pochwycił z zapałem poeta, porywając za rękę towarzysza.
— Jest to dowodem prawdziwej wyższości, gdy człowiek ze wszystkiemi żywiołami życia umie być w zgodzie, gdy wszystkie pojmuje i rozumie. Tout comprendre, cest tout pardonner!
Zresztą dla nas obowiązkiem jest badać człowieka we wszystkich jego objawach najrozmaitszych, aby umieć go malować jakim jest.
Gdy to mówili, Wiktor znalazł się u drzwi małej trattoryi, w której jadał czasami, dla widywania pięknej Pepity. Zawrócił więc do wnętrza.
Emil zdawał się zdziwiony nieco, iż do tak lichego kąta wszedł człowiek, którego o wykwintniejsze gusta posądzał, pociągnął jednak za nim.
Z drugiego pokoju, zobaczywszy dobrego swego przyjaciela, panna Peppita, nie wytworniej ubrana jak owego wieczora, poprawiwszy chustynkę na piersiach, wybiegła doń uśmiechnięta.
Była cudnie piękną, jak zawsze, ale brudniejszą niż kiedykolwiek.
Czarne jej, bujne włosy połyskiwały od jakiejś tłustości, którą dnia tego świeżo musiały być namaszczone; prześliczne rączki trochę zapracowane, brunatne były opaleniem i
robotą koło kuchni; ale oczy ognia pełne, ząbki perłowe i te linie klasyczne, których jeszcze praca i wiek nie miały czasu wyszczerbić, czyniły ją dziwnie piękną.
Poeta wpatrzył się w nią długo, z milczącem uwielbieniem i zachwytem artysty, gdy Wiktor tymczasem wesoło z nią rozmawiał, usiłując cóś znośnego utargować do jedzenia.
Fiaskon z winem, chleb i ser tarty zjawiły się naprzód na grubej, szarej serwetce.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 Nastepna>>