Chore dusze
Mały, ruchawy człeczek, oparty o drugą stronę balkonu, podniósł się, usłyszawszy głosy, odwrócił, rękami wtył odwróconemi sparł na poręczy i ciekawie nadstawiał ucha.
Oko jego badało siwowłosego towarzysza. Spokój z jakim mówił drażnił go i burzył.
Młodzieniec przy siostrze stojący rozpoczęcie rozmowy powitał jak wybawienie.
Twarz mu się rozjaśniła; zdawał się mówić:
— A! przecież!
— W Rzymie przynajmniej tęsknoty nikomu za grzech poczytać się nie godzi — odezwa ła się kobieta.
— Dla mnie tu najmniej jest zrozumiałym karnawał, szał, wesele, pusty śmiech na tym grobowcu, który uszanować trzeba.
— Ale ten grobowiec stał się kolebką — rzekł siwy spokojnie.
— A! — przerwał mały z uśmiechem — kolebka z kawałków trumny, rzecz wcale niewesoła!
— Trzeba się z tem jednak pogodzić — odpowiedział towarzysz na balkonie stojący — bo wszystko na świecie co jest życiem, wyrasta ze śmierci.
Kobieta westchnęła cicho; wszyscy zamilkli znowu.
— Ja ledwie się śmiem odezwać — zadźwięczał młody, wesoły głos stojącego we drzwiach, na scy z Rzymu uciekają, gdy mówią że powietrze jest tu najniezdrowsze, gdy taka
wokoło pustka?
Kobieta, której twarz przy lampie niemniej była piękną, ale smutniejszą i jakby przed czasem zwiędniałą i zmęczoną, popatrzyła długo na mówiącego, tak długo, iż miał czas,
ubodnięty tem wejrzeniem chłodnem, zmieszać się i rozważyć, że pytanie zrobił niedyskretne.
— Właśnie dlatego, że Rzym jest teraz tak pusty, że wszyscy z niego uciekają, że można się w nim obracać swobodniej, ja zostałam tu, aby go oglądać. Ludzi w nim nie szukałam.
— A pomimo tych ostrożności, znaleźli się natręci, niedający się odegnać — przerwał z rodzajem szyderstwa mały, który się zwał hrabią Filipem.
— Wyciągasz mnie pan na kompliment — rozśmiała się gospodyni.
<<Poprzednia 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 | 36 | 37 | 38 | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 | 51 | 52 | 53 | 54 | 55 | 56 | 57 | 58 | 59 | 60 | 61 | 62 | 63 | 64 | 65 | 66 | 67 | 68 | 69 | 70 | 71 | 72 | 73 | 74 | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | 85 | 86 | 87 | 88 | 89 | 90 | 91 | 92 | 93 | 94 | 95 | 96 | 97 | 98 | 99 | 100 | 101 | 102 | 103 | 104 | 105 | 106 | 107 | 108 | 109 | 110 | 111 | 112 | 113 | 114 | 115 | 116 | 117 | 118 | 119 | 120 | 121 | 122 | 123 | 124 | 125 | 126 | 127 | 128 | 129 | 130 | 131 | 132 | 133 | 134 | 135 | 136 | 137 | 138 | 139 | 140 | 141 Nastepna>>